Teatr Telewizji TVP

„Totus tuus” – Olgierd Łukaszewicz: historia szybko przemija

– Chodziło o oddanie naturalności zachowania kardynała, a jednocześnie dostojeństwa tej postaci. Oznaczało to konieczność połączenia w jedno dwóch sprzecznych tonacji – mówi Olgierd Łukaszewicz, grający kardynała Stefana Wyszyńskiego w przedstawieniu telewizyjnym „Totus tuus” Pawła Woldana.

Jaka to jest postać z perspektywy aktora, który ją gra?

– Gram już tę postać po raz kolejny i za każdym razem trochę w innym ujęciu. Po raz pierwszy we wcześniejszym widowisku Pawła Woldana „Prymas w Komańczy”. Po raz kolejny grałem ją w spektaklu teatralnym „Polacy” w Teatrze Polskim w Warszawie, pokazującym konfrontację poglądów kardynała z poglądami Witolda Gombrowicza. Oni oczywiście nigdy się nie spotkali, ale z konfrontacji ich tekstów wyłonił się fascynujący spór o Polskę. W przypadku „Totus tuus” mamy do czynienia z perspektywą spojrzenia na moment poprzedzający wybór Wojtyły na papieża. Fizycznie tę perspektywę stanowi Choszczówka, miejsce, którego gospodarzem był prymas Wyszyński. Ważny jest też dodatkowy duchowy pryzmat stwarzany przez postać Marii Okońskiej, bliskiej współpracownicy i powiernicy kardynała. Jest też w spektaklu sugestia, jakoby kardynał Wyszyński był inspiratorem „sprzysiężenia” na rzecz wyboru Wojtyły na papieża.

Jaki modus aktorski zastosował Pan do zagrania tej postaci?

– Przede wszystkim chodziło o zachowanie pełnej naturalności własnego zachowania i oddanie naturalności zachowania samego kardynała, a jednocześnie oddanie dostojeństwa tej postaci. Oznaczało to konieczność połączenia w jedno dwóch sprzecznych tonacji. Ponadto kardynał Wyszyński nosił w sobie bardzo silne poczucie, że nic nie dzieje się przypadkowo, że działa Opatrzność, która przesyła swoje znaki, znaki czasu, że wszystko trzeba rozpatrywać w aspekcie planów bożych. Podobnie myślał Karol Wojtyła. Obaj zresztą mieli zdolność przekazywania spraw prostych w tonacji wzniosłej. Nawet proste informacje przefiltrowywali oni przez pryzmat charyzmatyczny i profetyczny. Potrafili też naturalnie przechodzić od niej do tonacji zwykłej, potocznej. To wszystko starałem się oddać w mojej roli.

Kto jest, Pana zdaniem, adresatem tego przedstawienia?

– To pytanie przede wszystkim do Pawła Woldana. Z mojego punktu widzenia dostrzegam jak szybko przemija historia. I jak to, co jeszcze niedawno było aktualne, dziś jest już odległą przeszłością. Widzenie mojego pokolenia jest już nieaktualne dla młodych. Tylko nam, starym się wydaje, że wszyscy wszystko wiedzą i że wszystko jest oczywiste. Stąd powstaje zobowiązanie dla naszego pokolenia, by o tym opowiadać i to z różnych perspektyw, nie wyłączając polemicznej. Najważniejsze jest, by to była perspektywa żywa, zajmująca, by nie kojarzyła się z nudą.

Dziękuję za rozmowę.

Rozmawiał Krzysztof Lubczyński