Teatr Telewizji TVP

„Mąż i żona” – Milena Suszyńska: współcześnie, ale ze smaczkami tradycji

– Straciliśmy na tej tajemniczości, która kiedyś dodawała erotyce wiele smaku i czyniła ją bardziej podniecającą. I to właśnie chciałam w swojej grze zaakcentować, przemycić – mówi Milena Suszyńska, która gra Justysię w telewizyjnym przedstawieniu „Męża i żony” w reżyserii Jana Englerta.

Justysia, kim ona jest dla Pani?

– To przede wszystkim moja pierwsza spora rola w Teatrze Telewizji, ale nie pierwsze spotkanie z Fredrą. Biorę udział w przedstawieniu Jana Englerta „Fredraszki” w Teatrze Narodowym. To było bardzo dobre przygotowanie do roli Justysi, bo tam gram fragmenty także tej roli.

A jaka jest Justysia?

– To trzpiot, dziewczyna trochę lekkomyślna. A może odważna odwagą beztroskiej młodości, która sprawia, że nie bardzo przejmuje się tym wszystkim co dzieje się w domu jej państwa. A ponieważ jest inteligentna, bystra i jest uważną obserwatorką, więc wie prawie wszystko i to pozwala jej mieć całą sytuację pod kontrolą. Można nawet poniekąd powiedzieć, że ona rządzi i rozdaje karty. Jest silna i chyba będzie umiała ustawić się w życiu.

Wprost przenosi Pani swoją Justysię z „Fredraszek” do „Męża i żony”?

– Nie, zbudowałam tę rolę od podstaw, od nowa. Tam postać była tylko zasugerowana, we fragmencie i oparta na wizerunku Brigitte Bardot, która jest moją idolką. Chciałam jej w ten sposób oddać hołd. Tu, w przedstawieniu telewizyjnym buduję całościowy, charakterologiczny wizerunek tej postaci, z akcentami psychologicznymi.

Czy zagra Pani Justysię wyłącznie jako współczesną młodą kobietę, którą Pani jest, czy też jakoś nawiąże Pani w grze do faktu, że tę postać stworzył Fredro w pierwszej połowie XIX wieku?

– Starałam się wprowadzić jakieś smaczki nawiązujące do tradycji, choć Jan Englert sugerował, by myśleć o tym tekście współcześnie. Staraliśmy się wszyscy przekazać ten tekst możliwie najbardziej współcześnie i zrozumiale dla dzisiejszego widza.

Także podstawowe w tej sztuce sprawy miłosne?

– Oczywiście, bo dziś w sprawach miłosnych, choć w najgłębszej treści są takie jak zawsze, bardzo zmieniły się formy, konwenanse i techniki kontaktów erotycznych. Także dlatego, że jest internet, nowe media. W związku z tym dziś jest w pewnym sensie łatwiej w tych kontaktach, szybciej, ale straciliśmy na tej tajemniczości, która dodawała erotyce wiele smaku i czyniła ją kiedyś bardziej podniecającą. I to właśnie chciałam w swojej grze zaakcentować, przemycić.

Dziękuję za rozmowę.

Rozmawiał Krzysztof Lubczyński