Teatr Telewizji TVP

„Damy i huzary”, reż. K. Janda – Krystyna Janda: najrozkoszniejsza komedia Fredry

– „Damy i huzary” są przepełnione miłością do kobiet, mężczyzn, zwierząt, do teatru i do całego świata – mówi Krystyna Janda, która tę komedię Aleksandra Fredry wyreżyserowała i zagrała Orgonową.

Jaki był Pani pomysł na „Damy i huzary” ?

– Jako na komedię bardzo zabawną, może najzabawniejszą i najrozkoszniejszą w dorobku Fredry, a być może w całej literaturze teatralnej. I chciałam ją pokazać bardzo tradycyjnie, pod każdym względem, bardzo tylko niewiele pomagając temu tekstowi w osiągnięciu efektu współczesności. Polegało to na osiągnięciu dynamizmu i tempa właściwego naszym czasom. Dlatego sięgnęłam po najlepszych w Polsce realizatorów, znakomitego scenografa, kostiumologa, aranżera wnętrz. Udało się też znaleźć wspaniały obiekt, jakim jest dworek w Brześciach. No i wspaniałą obsadę.

„Damy i huzary” to rzecz o spotkaniu świata mężczyzn i kobiet. Czy w tej dziedzinie stary Fredro ma nam nadal coś aktualnego do powiedzenia?

– Oczywiście obyczajowość bardzo się od tamtych czasów zmieniła, poszła do przodu, ale istota relacji męsko-damskich w swojej zasadzie się nie zmieniła, więc Fredro i pod tym względem niezmiennie jest żywy. Tym bardziej, że te różnice między płciami, ten konflikt dowcipnie obrazuje. „Damy i huzary” są przepełnione miłością do kobiet, mężczyzn, ludzi i zwierząt, do teatru i do całego świata. To jest po prostu bardzo humanistyczna literatura, pełna uśmiechu i radości życia.

Długo przygotowywała się Pani do realizacji?

– Niezbyt długo, ale intensywnie. Prześledziłam historię realizacji teatralnych tej komedii, w tym poprzednią realizację telewizyjną sprzed ponad czterdziestu lat – Olgi Lipińskiej. Uważam, że zachowując swój własny styl, trzeba mieć świadomość pewnej tradycji. Nie wolno udawać, że zaczynamy od początku, to byłoby nieuczciwe i w złym guście. Pierwotnie Majora miał grać Jan Frycz, ale musiał go zastąpić Andrzej Grabowski.

Czy to bardzo wpłynęło na kształt przedstawienia?

– Tak, mieliśmy już za sobą próby z udziałem Janka, więc po tej zamianie musieliśmy skorygować nie tylko postać Majora, ale w konsekwencji także całość przedstawienia. Myślę, że nie będzie to gorsze przedstawienie.

W Pani wersji jest bardzo bogata scenografia, zwłaszcza wnętrz, których autorem jest Maciej Putowski…

– To legenda polskiej kinematografii, autor wnętrz miedzy innymi do „Lalki” i „Sanatorium pod klepsydrą” Hasa czy „Ziemi Obiecanej” Wajdy. Pracowałam już z nim na planie, znam go od lat. Jego wiedza i smak estetyczny są imponujące i niemożliwe do zastąpienia. Czuję się z tą jego wiedzą bezpieczna. Jestem pewna, że wszystkie artystyczne decyzje Maćka, będą owocowały w czasie realizacji. Mistrzynią jest też autorka kostiumów, pani Kołodyńska, a także dźwiękowiec, pan Wacek Pilkowski. Cała ekipa jest mistrzowska.

Przygotowała Pani ten spektakl na 250-lecie sceny narodowej. Nie brała Pani pod uwagę innego tekstu?

– Jak wspomniałam, TVP poprosiła mnie o realizację właśnie „Dam i huzarów”, choć oczywiście można sobie było wyobrazić jakiś inny wybór, choćby z Fredry, ale nie tylko z niego przecież. Chodziło o tradycyjnie opowiedzianą klasykę i takie zamówienie z przyjemnością wypełniłam.

Sama zagrała Pani Orgonową. Co to za postać w Pani interpretacji?

– Energiczna dama w średnim wieku i o dużym doświadczeniu, która ma najwięcej do powiedzenia i silną skłonność do organizowania innym życia.

Dziękuję za rozmowę.

Rozmawiał Krzysztof Lubczyński